Byłabym beznadziejnym autorem kryminałów.
Wroński jest za to całkiem niezłym. Tzn., tak wynika z odczuć
laika, który jeszcze nie przeczytał ani jednego tomu jego autorstwa. Ale rzesze
wiernych fanów chyba się nie mylą? Mnie także wciągnęły czytane podczas spotkania fragmenty.
(połączenie spotkania autorskiego z czytaniem fragmentów premierowej książki
jest obłędnym pomysłem!)
To, co najbardziej w tych kryminałach zachwyca, to fakt, że
Wroński ogromną wagę przykłada do historii, którą jedynie wzbogaca fikcyjnymi detalami. Co prawda, jego książki chwilami ciężko się czyta, ze względu na specyficzny
styl i język, który chwilami brzmi jak ćwiczenia logopedyczne dla
obcojęzycznych…
Jednak na zachętę fragment udostępniony przez wydawnictwo W.A.B. Mnie zachęcił :)
"Mył się chyba przedwczoraj, o ile dobrze pamiętał. Jednakże
Róża albo miała katar, albo straciła węch od szpitalnych chemikaliów, bo jej
palce wędrowały po całym ciele Zygi, wtulała nos w siwiejący zarost na jego
torsie. Krzesło pod nimi skrzypiało cicho, ale Olek spał spokojnie, opatulony
nieświeżą pościelą ojca. Jemu też najwyraźniej nie przeszkadzał zapach męskiego
potu.
Maciejewski już nawet nie pamiętał, kiedy ostatnio miał
Różę, chyba przed rokiem, ale skądś wzięła się w nim zupełnie nowa delikatność;
nie spieszył się, właściwie nawet jej nie pożądał, tylko kochał. Przez
więzienie? Przez więzienie powinien być raczej wyposzczony. Tymczasem to ona
pierwsza zastygła w spazmie. Zyga uniósł ją jeszcze kilkakrotnie, mocno
ściskając miękkie i ciepłe pośladki, potem przytrzymał, kiedy zawisła mu w
ramionach. Krzesło jęknęło głośniej niż którekolwiek z nich.
Komisarz zaniósł żonę do łóżka, nie zwracając uwagi, jak
komicznie musiał wyglądać, po drodze wyswobadzając się z krępujących mu kostki
spodni. Delikatnie przesunęła dziecko, Zyga uklęknął obok niej na podłodze.
Zanurzył nos we włosach Róży."