środa, 3 lipca 2013

Wydmuszka

Uff, trochę mnie nie było. Jak tylko moja praca magisterska wylądowała w dziekanacie, spontanicznie wyleciałam na Rodos. Przy okazji zgubiłam pytania na obronę od promotora, a pokój zamieniłam w wysypisko śmieci. (Być może jedno z drugim ma jakiś związek.) Ale na wyjeździe nie próżnowałam, przeczytałam w końcu Bargielską!

Zapraszam do przeczytania mojej recenzji. (i skomentowania/ skrytykowania/ pochwalenia, również :) )

"Obsoletki" to debiut prozatorski poetki Justyny Bargielskiej. Został doceniony przez krytyków i uhonorowany Nagrodą Literacką Gdynia. Znaczący wpływ miała na to na pewno trudna tematyka - Bargielska przełamuje tabu, w bardzo odważny sposób pisząc o dzieciach: żywych i nigdy nienarodzonych. Stworzyła studium depresji poporonieniowej, w oparciu o własne doświadczenia. Dlatego niektórym może być trudno przebrnąć przez "Obsoletki", zwłaszcza jeżeli samemu otarło się o podobne przeżycie.

Ta książka jest doskonale skonstruowana. Bargielska ma godny pozazdroszczenia warsztat. Sprawność, z jakim operuje słowem, sprawia, że "Obsoletki" czyta się szybko i przyjemnie. Jednocześnie trudna tematyka - debiut prozatorski jest dla Bargielskiej aktem terapeutycznym - powoduje, że po przeczytaniu zaledwie paru rozdziałów, trzeba odpocząć od książki psychicznie i emocjonalnie. Bywa także, że męczy zagęszczenie wątków i myśli. Momentami panuje kompletny chaos, jakby autorka wyrzucała z siebie szybko zdania i nie chciała już nigdy do nich wracać.

I bardzo dobrze, że trzeba ją czytać "na raty", w przeciwnym razie przeczytanie "Obsoletek" zajęłoby godzinę. Smętne 86 stron, z czego jakby odjąć wszystkie białe strony (każdy rozdział… rozdzialik zajmuje 1 i 1/5, /1/3 kartki). Z tego względu, jest dla mnie ogromnym rozczarowaniem. Chyba nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się mieć w rękach książki wręcz pustej w środku.

Ponadto, książka językowo nie zachwyca, a mogłaby – Bargielska jest poetką, więc ma zarówno talent jak i wiedzę teoretyczną z zakresu operowania słowami. Jednak w "Obsoletkach" kładzie nacisk przede wszystkim na przekaz oraz na uporanie się z własnymi przeżyciami, ściśle mówiąc z jednym - poronieniem.

Niestety, skutkuje to tym, że książka jest o niczym. Stanowi modelowy przykład przerostu formy nad treścią. Zamiast mocnej książki otrzymujemy zbiór króciutkich tekstów, pomagających autorce poradzić sobie z traumą. Co gorsza, chwilami poraża infantylizm autorki - wiem, że utożsamianie podmiotu lirycznego z autorem jest kardynalnym błędem, ale po poznaniu Bargielskiej i spędzeniu z nią wielu godzin wiem, że jej natura jest wielce zbliżona do natury bohaterki "Obsoletek".

Tej książki nie polecam. Ale mimo pewnego zawodu, i tak czekam na następną, bo Bargielska jest sprawną pisarką, której po prostu brakuje pomysłu na to, o czym pisać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz